Nazywam się M. Eligia Pawlisz, pochodzę z Krajenki, z diec. bydgoskiej. Eligia to moje imię chrzestne, w naszym instytucie posługujemy się imionami, które się nie powtarzają. Większość sióstr przyjmuje przy obłóczynach nowe imię, ale ja zostałam przy swoim, nikt takiego we wspólnocie nie miał!
O moim wyborze wspólnoty zdecydował charyzmat instytutu i główne zadanie, jakim jest wychowanie nowego człowieka dla Kościoła. Ponadto zafascynowało mnie życie praktyczną wiarą w Opatrzność Bożą, duch maryjny i posłannictwo jakie ma Ruch Szensztacki. Wiedziałam o takim duchowym profilu wspólnoty sióstr, bo dzięki ks. Wikaremu z naszej parafii byłam na rekolekcjach i nawiązałam bliższy kontakt z Siostrami.
Byłam jedną z wielu dziewcząt – dlaczego właśnie mnie Bóg wybrał – to tajemnica. Ja jedynie odpowiedziałam na wezwanie. Tak jak inne dziewczęta chodziłam do szkoły podstawowej, a potem do Technikum Spożywczego w Krajence. O poświęceniu się Bogu myślałam już wcześniej, już w szkole podstawowej. Pragnienie oddania się Bogu dojrzewało we mnie najpierw w domu rodzinnym, potem poprzez katechezę i życie parafialne. Ważnym i decydującym był udział w rekolekcjach, tam podjęłam decyzję. Po maturze zgłosiłam się do Sióstr Szensztackich w Świdrze. Byłam wtedy wewnętrznie pewna tego wyboru i nie pomyliłam się. Dziś uważam tak samo.
Co mnie pociągnęło do tych sióstr, a nie do innych, które też znałam? Tak jak wspomniałam – duchowość. Chciałam żyć wiarą na co dzień, a nie tylko od święta, pragnęłam naśladować Maryję w Jej postawie i oddaniu się Bogu. Podobała mi się także praca sióstr dla dobra innych, ich służba i apostolstwo. Mogę powiedzieć, że zafascynował mnie świecki charakter Instytutu, to było coś nowego – żyć duchem ślubów, nie składając ich. Wolność i wielkoduszność, a nie obowiązek. To mi zaimponowało. Do tego doszły jeszcze ludzkie czynniki – radość sióstr, otwartość na innych, zapał apostolski i ukazanie mi przez siostry realnego, siostrzanego życia, bez obiecywania nadzwyczajności, a pośrodku tego przeżywanie Boga i doświadczenie na co dzień Jego obecności. I tak rozpoczęłam moją przygodę z Jezusem w Szensztackim Instytucie Sióstr Maryi. (…)
Patrząc z perspektywy lat, mam za co Panu Bogu dziękować. Pracowałam w wielu różnych obowiązkach, ale zawsze mogłam służyć w duchu charyzmatu, skończyłam studia, prowadziłam apostolsko grupy rodzin w diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej. Wcześniej poznałam także Ruch w diecezji bydgoskiej i opolskiej. Kilka lat pracowałam w Caritas na Białorusi. Po wielu latach apostolskiej służby Bóg i Wspólnota zaprosili mnie do podjęcia nowego wezwania, najpierw jako odpowiedzialnej za budowę Centrum Pielgrzymkowo turystycznego na Górze Chełmskiej a potem administrowania dobrami materialnymi wspólnoty. Te zadania wymagały ode mnie odważnego kroku w nieznany mi dotąd świat. Tu tak naprawdę dopiero doświadczyłam namacalnie co znaczy wiara w Opatrzność Bożą. Tu też dopiero doświadczam na co dzień co znaczy Bogu zawierzyć, ufać Bogu bez reszty. W naszym Instytucie można dynamicznie i z radością służyć Bogu, bliźniemu i wspólnocie, która staje się z czasem moim domem – Rodziną.
Korzystając z okazji, chciałabym także podziękować moim Rodzicom za wychowanie mnie w wierze katolickiej i za przykład ich religijnego i ofiarnego życia, za przygotowanie mnie do dojrzałego życia który niewątpliwe także wpłynął na moje powołanie i odwagę pójścia za głosem Pana.



